Z mężem po ślubie zamieszkaliśmy u jego rodziców. Chcieliśmy zamieszkać sami, jednak prawda była taka, że nie było nas stać na własne mieszkanie. Wspólnie mieliśmy, co prawda odłożona pewną kwotę, jednak była ona niewystarczająca, aby móc zainwestować ja w mieszkanie. Pozostało nam mieszkanie z rodzicami i choć wszyscy twierdzili, że to najgorsze, na co mogliśmy się zdecydować, że teraz wszyscy zaciągają kredyty mieszkaniowe, bo przecież nikogo nie stać od razu na zakup swojego własnego kąta, a z rodzicami nie powinno się mieszkać, bo zawsze będą się we wszystko mieszać. Nas jednak żaden kredyt nie interesował, woleliśmy się pomęczyć tych parę lat, żyć oszczędniej i samemu odłożyć pieniądze na mieszkanie. Dzisiaj żyjemy w takim świecie, że wszyscy muszą mieć wszystko „tu i teraz”, nikt nie potrafi wyrzec się jakiegoś dobra na rzecz czegoś innego, nie jesteśmy ludźmi cierpliwymi, nie potrafimy na coś czekać. Podoba nam się jakiś mebel, czy sprzęt elektroniczny, który nie kosztuje dużo, jednak mimo to nie stać nas na niego i nie potrafimy odkładać, żeby go kupić, musimy od razu zaciągać potyczkę. Nie byłoby w tym nic złego, z jedną ratą miesięczną jesteśmy w stanie sobie poradzić, gdyby nie fakt, że nie robimy tak tylko z jedną rzeczą, a z wieloma. Tak dochodzi nam rata kolejna i kolejna, w skali miesiąca robi się tych rat czasem 5, czy 6 i już sobie z nimi nie radzimy. Wtedy zaczynają się problemy. Warto nauczyć się cierpliwości i życia w rodzinie. Nasi dziadkowie musieli i tak żyli, i dawali radę. Zawsze trzeba choć spróbować.